19.Zatrzaśnij CZEKOLADĘ i posłuchaj




   Od wielu lat mam nawyk noszenia książek i gazet w torbie. Kolejka do lekarza? Autobus za kwadrans? Długa jazda na dworzec? Poproszę, poproszę bardzo, zawsze uda się uszczknąć kilka stron!



  Dzisiaj było wyjątkowo słonecznie więc z radością klapnęłam na ławce przystanku, konstatując, że mam całe siedem minut do szesnastki i moge zatopić się w kuszącej i ciepłej lekturze. Twarde, czarne okładki idealnie oddawały tytuł owej pozycji i aż prosiły aby je otworzyć, zatracić się w lekturze.

  Widać kusiły nie tylko mnie. Na kartkach pojawił się cień i poczułam, że ktoś przycupnął obok mnie. Nie na tyle blisko, aby przekroczyć tą niepisaną granice przestrzeni osobistej. W zasadzie nie nawiązuję kontkatu wzrokowego z ludzmi spotkanymi przypadkowo na ulicy ale teraz cos sprawiło, ze podniosłam spojrzenie znad ksiązki i zerknęłam w prawo. Ujrzałam staruszkę o przepięknych, czekoladowobrązowych oczach, która ciekawie patrzyła na moją książke.

-Przepraszam- zagadnęła cichutko- Mogę zapytać, co to za książka?
-Czekolada.- odparłam.
-Jakieś romansidło?-drążyła ciekawie.
-Nie, nic z tych rzeczy. To naprawę piękna i ciekawa opowieśc. Jest...o szczęściu o...życiu...o...-błądziłam i plątałam się w odpowiedzi bo nie do końca wiedziałam, jak zachęcić do książki osobę starszą, kiedy na stronach przeplatają się wątki magiczne, postać Złego Księdza i jego posłusznych parafian wyrządzających więcej szkody niż dobra...ja wiem, że starsi ludzie moją reagować na takie tematy różnie ale z jakichś przyczyn chciałam przedstawić tą książkę w samych superlatywach.

I chyba mi się udało, bo Starsza Pani pogmerała w torbie i wyciągnęła świstek papieru i ołówek.

-Zapisze mi Pani tytuł? - poprosiła. Z radością nagryzmoliłam (najpiekniej jak umiem z moja paskudną dysgrafią) Joanne Harris-CZEKOLADA. Widać mój enuzjazm wystarczył jej na zachętę.

-Dziękuję! Ma ją Pani z biblioteki?- zapytała- Bo ja dużo czytam, bardzo lubię i szukam kolejnych tytułów!

-Tak, z tej przy Podkowie.

-O, to tam pójdę. Ja wypożyczam w 8. Teraz czytałam to...i to...-pokazywała mi tytuły z drugiej strony kartki.- Bardzo je lubie, polecam, historyczne!

-Dziękuję, ja tez lubie historyczne. Bardzo.-zamikłyśmy obie na chwilę. - A czytała Pani ANNE KARENINE?- zapytałam nagle.

-Oczywiscie, ale to juz dawno. Ja lubie rosyjskich  pisarzy. I wojne i pokoj, Zbrodnia i Kara, no wiele Dostojewskiego, Tołstoja ale Puszkina też no i innych...ostatnio DROGĘ PRZEZ MĘKĘ.- rzucała tytułami, oczy jej błyszczały i widziałam, ze błyskawicznie przeszukuje pamięc w poszukiwaniu co smaczniejszych pozycji. Przez chwilę wymieniałyśmy nasze ulubione książki kiedy podjechał autobus.

-A ostatnio? Co czytałaś?- spytała mnie , kiedy obie wstałyśmy z ławki. Z pewnym zakłopotaniem zauwazylam, ze Starsza Pani sięga mi gdzieś do krtani. Cóż, typowe.

-Ostatnio...- zaczęłam z wahaniem.- Taką książkę...historyczną.

Wsiadłyśmy do autobusu.

-Jaką?

Celowo zwlekałam z odpowiedzią. Przede wszystkim dlatego, ze byla to osoba starsza. Ale...nie wiedziałam, skad pochodzi. Czego uczono ją w szkole. I czy powinnam...a niech mnie, czy powinnam? Oczywiscie. Tego sie trzymam.

-Ludobójstwo niepotepione.- odparłam po chwili. Piękne, ciemne oczy patrzyły na mnie wyczekująco.- O rzezi Polaków na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej.- czekałam na reakcje.

-Och, to ciekawe, to dobrze. Bo ja własnie jestem z X. Z pod Lwowa. Moja rodzina uciekała. Uciekała przed tym strasznym...ledwo uciekła...

-Ze Lwowa! Uwielbiam Lwów, spiewalam po lwowsku, recytowalam, uczyli nas bałaku...a ten temat jest mi tak bliski, tak ciekawy choc tak straszny ja tak chce go poznac i..uwazam, ze trzeba o tym wiedziec bo wybaczyc to jedna sprawa ale...trzeba wybaczyc jednak nie mozna...

-...zapomniec.-dokonczyla za mnie.- Tak. Ja wiem.Ja bylam malutka ale mama...tata...wujek... 94 lata i bylam u niej wczoraj i wiesz co? I jeszcze czasem pamieta. Wczoraj,zaledwie wczoraj przez sen krzyczala: synku, uciekaj, oni przyjda bo Ciebie, zabija, zabija jak jego...i musialam przy niej spac bo sama nie mogla...

Milczalysmy krotka chwile.

-A Syberiade widzialas?- skinelam glowa. Wlaczylam, zeby zobaczyc jak zagral moj profesor ale wylaczylam po paru minutach- Eh, kto to tak zrobil ten film....ze niby w bialych koszulach do wagonów bydlecych...-pokrecila glowa.- A to juz moj przystanek...milo Cie bylo poznac, mam nadzieje, ze do zobaczenia!- usmiechnela sie i chyba obie zastanawialysmy sie jak sie pozegnac.

-Ja zycze Pani wszystkiego dobrego. Duzo zdrowia i ...duzo dobrych ksiazek.- powiedziałam.- A do Lwowa kiedys pojade na pewno!

-Ja nie bylam.- rzuciła- I juz nie pojade. Nie chce. Tu dobrze . Do widzenia!

-Powiedz tylko jak masz na imie?- zapytala jeszcze w drzwiach.

-Wiktoria.

-Do widzenia Wiktorio. Do widzenia!


Dobrze ze zamknelam  ksiazke.





0 komentarze:

Prześlij komentarz

Blogger templates

Popular Posts